Tym wpisem chciałabym przybliżyć Wam temat zniszczonych otulaczy wełnianych i ustrzec Was przed zakupem używanego zniszczonego bubla.

Czy zdarzyło Wam się „zabić” otulacz wełniany? Zaplątał Wam się w praniu i wypraliście go na 60st wraz z pozostałymi pieluszkami? Mi się to na szczęście nie zdarzyło, ale takie wypadki chodzą po ludziach.

Chciałabym przybliżyć Wam dzisiaj temat zniszczonych otulaczy wełnianych i ustrzec Was przed zakupem używanego zniszczonego bubla.

Taaaaak! To się zdarza. Ludzie wystawiają na sprzedaż zniszczone otulacze często za cenę nieadekwatną do ich wartości (chciałabym wierzyć, że w każdym przypadku jest to nieświadomy zabieg, no ale bywa różnie). Często te pieluszki nie mają już żadnej wartości i powinny być opatrzone hasłem „oddam za darmo do piaskownicy”. Na takie zakupy najczęściej decydują się osoby, które nie mają świadomości, że pieluszka jest zniszczona. Nie wiedzieć czemu zdarzają się bazarki pieluszkowe, na których nie można ostrzec potencjalnych kupujących o zniszczonej pieluszce w myśl zasady „nie komentujemy cen, nie chcesz to nie kupuj”.

Po pierwsze, jeśli w opisie przeczytacie słowo „pancerniak” to powinna Wam się zapalić czerwona lampka. Tak określa się pieluszki, które przeszły już swoje i zazwyczaj zakleszczone włókna wełny tworzą w nich sztywny, nieprzemakający pancerz. Nie zawsze tak jest, bo są „pancerniaki”, które uszyte są po prostu z grubszej wełny, ale czerwona lampka w przypadku słowa „pancerniak” jest wskazana.

Otulacz z drugiej ręki, NADAJĄCY SIĘ do użytku posiada takie cechy:

– ma widoczne oryginalne struktury materiału. W przypadku tkaniny są to delikatne prążki, w przypadku dzianiny widać pętelki.

– gumki, które powinny przylegać do pachwin dziecka są elastyczne. Materiał w miejscu gumek jest pofalowany, co oznacza, że cały otulacz nadal będzie pracował i przylegał tam, gdzie trzeba.

– cały otulacz wygląda po prostu estetycznie, a nie jak pomięta szmatka wyciągnięta psu z gardła.

Zniszczony otulacz wełniany nosi mniej więcej takie cechy:

– ma baaaardzo mocno pomarszczony materiał, jest tak zmarszczony, że widać na nim wypustki wełny, jest kompletnie skatowany niewłaściwą pielęgnacją lub też jednorazowym spotkaniem z wysoką temperaturą prania (to jest najbardziej ekstremalne zniszczenie)

– jest mocno zmechacony, skulkowany- napki na otulaczu są baaaardzo blisko siebie, oznacza to, że cały materiał się skurczył. Takiego otulacza nie zapniemy z łatwością na dziecko. Sfilcowana wełna robi się sztywna i jak ja to mówię „nieukładliwa”.

napki blisko siebie – materiał się skurczył

– otulacz rozłożony na płasko wygląda jak naleśnik 😅 założony na dziecko będzie przypominał sztywny pancerz, a w pachwinach prawdopodobnie będzie hulał wiatr.

Są osoby, które poszukują tego typu „trupków” i to jest ok. Takie otulacze nadają się do piaskownicy, na plac zabaw, do ogródka, na wakacje. Da się ich używać, ale trzeba się liczyć z tym, że wełna w nich jest sztywniejsza i mniejszym dzieciom może być po prostu w tym niewygodnie. Na pewno otulacz OS sfilcowany do rozmiaru Newborn NIE NADAJE SIĘ dla noworodka!!!

W przypadku otulacza, który posiada cechy zniszczeń ważne jest, aby dopytywać o szczegóły, o sposób w jaki wełna była pielęgnowana, pytać o wymiary (wymiary możecie zawsze skonsultować z innymi użytkowniczkami na grupie Pieluchy wielorazowe bez tajemnic ), prosić o dokładniejsze zdjęcia, poprosić o krótki filmik w wiadomości prywatnej pokazujący pracę gumek w pachwinach, gumek na plecach i tych wszytych na brzuszku. Czasem lepiej jest dołożyć kilkadziesiąt złotych i kupić nowy otulacz niż naciąć się w nieświadomości na „trupka” 😕.

Mam nadzieję, że ten wpis będzie Wam pomocny! Jeśli tak, zostaw komentarz poniżej!

Helka Łysik Wielomatka